ESA leci na Marsa. Projekt zatrzymany przez wojnę wraca na właściwy tor
Nauka

ESA leci na Marsa. Projekt zatrzymany przez wojnę wraca na właściwy tor

przeczytasz w 4 min.

Gdy w 2019 r. Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) ogłosiła oficjalnie nazwę łazika marsjańskiego - Rosalind-Franklin - nikt nie przypuszczał, że najwcześniej będzie on mógł wyruszyć na Marsa dopiero w 2028 r. Zmiana planów wiąże się z rosyjskim atakiem na Ukrainę.

Zawieszenie cześci programu ExoMars zostało wymuszone nie przez kwestie techniczne, które miały co prawda miejsce, ale przez pełnoskalową wojnę, wywołaną w 2022 r. atakiem Rosjan na Ukrainę. ESA istotnie walczyła z przygotowaniem spadochronów hamujących ponad 300-kilogramowego łazika na Marsie, z poprawnym działaniem paneli słonecznych i okablowania, ale te problemy rozwiązano jeszcze przed wybuchem wojny. Problemem było jednak to, że przy programie współpracowała rosyjska agencja kosmiczna Roskosmos.

Łazik Rosalind-Franklin - część druga programu ExoMars

Pierwszym elementem ExoMars jest orbiter Trace Gas Orbiter (TGO), który trafił na Czerwoną Planetę już w 2016 r. Ta misja badająca procesy zachodzące w atmosferze Marsa wciąż trwa i jest bardzo udana. ESA ma szczęście do orbiterów. Wysłany na Marsa w 2003 r. Mars Express od ponad dwóch dekad dostarcza niesamowitych zdjęć planety w 2D i 3D. W październiku 2023 r. wykonał on swój 25-tysięczny obieg wokół planety.

Tym, co wziąż jest ulotne dla naukowców i inżynierów NASA, jest udana eksploracja powierzchni Marsa. Dotychczasowe lądowniki, Beagle, który towarzyszył Mars Express oraz Schiaparelli, podróżujący wraz z TGO, rozbiły się na powierzchni planety. Dlatego misja łazika to niejako kamień milowy, którego jeszcze nie udało się osiągnąć. Sukces zatarłby pamięć o wszelkich poprzednich niepowodzeniach.

Rosalind-Franklin
Łazik Rosalind-Franklin nabrał ostatecznych kształtów wiele lat temu (fot: ESA)

Początkowo start łazika Rosalind-Franklin, kiedyś wspólnego przedsięwzięcia ESA i Roskosmosu, miał nastąpić w 2020 r., ale cztery miesiące przed tym terminem przełożono start na 2022 r. Gdy zbliżało się to kolejne okno transferowe, na wschodzie Europy wybuchła wojna.

Rok 2022 - Rosja atakuje Ukrainę

Kilkadziesiąt godzin po rozpoczęciu wojny, w lutym 2022 r., ESA zdecydowała się zerwać współpracę z Roskosmosem. W lipcu 2022 r. formalnie ogłoszono tę rezygnację, czyniąc niemożliwy do realizacji start misji w najbliższej przyszłości.

Decyzja ta - z perspektywy logistycznej i naukowej - okazała się druzgocząca dla rozwijanego od 12 lat projektu łazika Rosalind-Franklin. Dziś można zastanawiać się, czy gremia decyzyjne postąpiły prawidłowo. Pojawiają się podejrzenia oparte na ujawnionej korespondencji wewnątrz ESA w newralgicznym czasie, że wojna w Ukrainie była tylko katalizatorem, a nie główną przyczyną zerwania współpracy z Roskosmosem.

Łazik Amalia
ESA zbudowała nie tylko łazik Rosalind-Franklin, ale także jego kopię Amalia (na zdjęciu) do testów platformy. Podobne bliźniacze konstrukcje mają łaziki NASA (fot: ESA / S. Corvaja)

NASA z kolei, mimo niechęci, nie zaprzestała współpracy z rosyjską agencją przy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Jednak trzeba pamiętać, że tu tryby były już wprawione w ruch - Sojuzy i Progresy latały i wciąż latają, a dużą część stacji stanową rosyjskie moduły.

Tymczasem łazik Rosalind-Franklin w lutym 2022 r. jeszcze nie dotarł do kosmodromu Bajkonur, nie rozpoczęto też finalnego montażu platformy startowej, choć niewiele brakowało, by tak się stało. Być może wtedy losy europejskiego łazika potoczyłyby się zgoła iznaczej. Inną kwestią pozostaje, czy byłyby to losy udane.

Co straciło ESA w wyniku ataku Rosji na Ukrainę?

Roskosmos zapewniał rakietę Proton, a także lądownik nazwany Kozaczok, który był stacjonarną platformą do badań atmosferycznych. Łazik ESA jest w stanie funkcjonować samodzielnie na powierzchni Marsa, ale bez lądownika nie rozpocznie eksploracji planety. Ta decyzja była bolesna dla polskiego oddziału firmy SENER, który przygotował element zapewniający naładowanie akumulatorów łazika po wylądowaniu, a potem oddzielający się od łazika, gdy ten samodzielnie ruszy badać powierzchnię. To komponent, który musi współpracować zarówno z aparaturą ESA, jak i tą, którą zastosowano w lądowniku.

Kozaczok - lądownik
Makieta lądownika Kozaczok i łazika Rosalind-Franklin (fot: Kirill Borisenko / CC BY-SA 4.0)

Znalezienie zastępczej rakiety nie jest proste, ale wykonalne. Lądownik trzeba zbudować od nowa, a to wymaga przynajmniej 3-4 lat intensywnej pracy. Gotowy łazik Rosalind-Franklin trafił więc do magazynu w oczekiwaniu na wieści, a projekt zawieszono.

Rok 2024 - ESA przywraca projekt łazika ExoMars na właściwe tory

Misja łazika Rosalind-Franklin już od 2018 r. ma wyznaczony region lądowania. To równina Oxia Planum - bogata w gliniaste minerały pozostałość po wilgotnym okresie w historii Marsa. W planowaniu przebiegu misji pomaga najdokładniejsza mapa geologiczna Czerwonej Planety, jaką udało się dotąd stworzyć. Dokonano tego w ciągu ostatnich czterech lat, dzięki danym z orbiterów TGO ESA oraz Mars Recoinassance Orbiter NASA.

Oxia Planum
Tak wygląda rejon Marsa, gdzie kiedyś ma szansę wylądować łazik Rosalind-Franklin (fot: NASA/JPL-Caltech/UArizona)

Teraz, skoro ESA dokładnie wie, gdzie Rosalind-Franklin powinien się skierować, potrzebny był jeszcze jeden bodziec, a właściwie zastrzyk gotówki dla firmy, która zrobi to, co kiedyś było zadaniem Rosjan. 9 kwietnia 2024 r. ESA ogłosiła, że zdecydowała o przeznaczniu 522 milionów euro na dokończenie projektu łazika. Zadanie przygotowania lądownika spocznie na zespole, którym pokieruje europejskie konsorcjum Thales Alenia Space. Skonstruowany zostanie także pojazd transportowy, który dostarczy Rosalind-Franklin na powierzchnię Marsa.

Łazik nie będzie wymagał znaczących modyfikacji po zmianie lądownika, ale konieczna będzie inspekcja i ewentualna wymiana elementów, które już nie spełniają norm tak jak miało to miejsce w 2022 r. - Thales Alenia Space

Do projektu dołoży swoje pięć groszy NASA. Amerykańska agencja kosmiczna dostarczy specjalne podgrzewacze plutonowe na czas lotu, silniki wspierające hamowanie aerodynamiczne, a także wesprze sam start rakiety (jeszcze nie podjęto decyzji jakiej) z pojazdem z Florydy. Początek misji zaplanowano tym razem na czwarty kwartał 2028 r. Okno startowe zapewni dwuletnią podróż na Marsa, z lądowaniem w 2030 r. Wylądowanie na Czerwonej Planecie jest tym, co martwi wielu obserwatorów programu ExoMars. Bo ESA próbowała już dwa razy i za każdym razem bez skutku.

Dlaczego łazik ESA wciąż jest wartościowym projektem?

W przypadku Marsa każda misja jest wciąż pierwszą w swoim rodzaju. Łazik Rosalind-Franklin w momencie rozpoczęcia swojej podróży będzie częścią projektu ESA, który liczy już ponad dwie dekady. Może zatem wydawać się przestarzałym, ale trzeba mieć na uwadze, że przełomy w technologiach eksploracji Układu Słonecznego nie dokonują się tak często.

Problemem łazików bywa nieprzyjazna nawierzchnia Marsa. Miałka, w której zapadają się koła i trudno się im obracać. Tak zakończył swoją pracę na Marsie łazik NASA Spirit (pracował od 2004 r. do 2011 r.), który wpadł w piaszczystą pułapkę. Nie mógł się z niej wydostać i zablokował się w pozycji, która uniemożliwiła mu ładowanie baterii. Rosalind-Franklin musi liczyć się z podobną ewentualnością. Dlatego łazik ESA wyposażono w dualny system napędowy. Domyślnie toczy się on na sześciu kołach, ale te mogą funkcjonować jak nogi. Chodzący łazik powinien znaleźć wyjście z niejednej kłopotliwej sytuacji.

Najcięższy z łazików zasilanych panelami słonecznymi, Rosalind-Franklin, jest mniejszy niż duże łaziki NASA - Curiosity i Perseverance. Choć oba wykonują odwierty, a Perseverance nawet zebrał próbki dla przyszłych pokoleń odkrywców, to zagłębiają się one jedynie na niespełna 10 centymetrów.

Tymczasem dopiero dotarcie na głębokość dwóch metrów pozwoli zbadać warstwy gleby, gdzie promieniowanie kosmiczne nie jest tak destrukcyjne, jak na powierzchni Marsa. Tak głęboko powinien zdołać wwiercić się właśnie łazik ESA. To stwarza szansę dokonania czegoś, czego nie zdołano zrobić nawet w trakcie osławionej misji InSight. I to właśnie z tego względu Rosalind-Franklin wciąż jest wyjątkowy, mimo że to już weteran oczekiwania na szansę lotu na Marsa.

Foto wejściowe: Thales Alenia Space_Master Images Programmes

Komentarze

3
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    kkastr
    1
    Baterie słoneczne na Marsie. Misja może skończyc jak inSight, gdzie panele pokryły się pyłem i nastąpił koniec misji.
    • avatar
      JebacSzatana
      -1
      Niech wszyscy udadzą się do swoich kościołów żeby prosić Pana Boga modlitwą o pokój na Bliskim Wschodzie.
      • avatar
        vacotivus
        0
        Czyli polityczne "na złość babci odmrożę sobie uszy", które spowodowało opóźnienie i wzrost kosztów. No fantastycznie.